Wycieczka do Kielc


2 października 2018 r. klasa 1a wyjechała pociągiem na jednodniową wycieczkę do Kielc. Po dotarciu na miejsce udaliśmy się do Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego, gdzie wysłuchaliśmy ciekawej prelekcji na temat życia pisarza.

Na początku dowiedzieliśmy się, że Stefan Żeromski urodził się w Strawczynie 14.10.1864 r., ale z powodu tego, że jego akt chrztu został kilkukrotnie przepisany, w niektórych źródłach podaje się jako dzień jego przyjścia na świat datę 03.10.1864 r. Wspominany dokument został przepisany kilkukrotnie po to, by Żeromski mógł rok dłużej cieszyć się latami młodzieńczymi – pobór do carskiego wojska odbywał się zawsze do 15 października. Na szczęście manewr okazał się zbędny. Skończyły się zabory i pisarz nie został powołany do rosyjskiej armii.

Przyszły prozaik jako 9-letni chłopiec został wysłany do innej rodziny, u której wynajmowano mu pokój, aby miał dostęp do edukacji w Męskim Gimnazjum Rządowym w Kielcach. Jego przygoda szkolna trwała 12 lat, wynikało to z tego, że Żeromski trzykrotnie nie zdał z matematyki i z łaciny. W szkole obowiązywały ostre zasady, za których złamanie groziła bolesna kara, np. bicie rózgą przez woźnego po gołych pośladkach czy też klęczenie na woreczkach z grochem, z ciężką torbą nad głową przez kilka godzin…

Po opuszczeniu muzeum udaliśmy się na Wzgórze Zamkowe, gdzie znajduje się udostępnione dla zwiedzających byłe więzienie, wybudowane przez Rosjan w latach 1826–1828. W więzieniu tym przebywali ludzie za pospolite przestępstwa, ale także za „przestępstwa” polityczne. Podczas pierwszej wojny światowej obiektem zarządzali Austriacy, w latach 1939–1945 katowało tu ludzi niemieckie gestapo. Po wyparciu z Kielc hitlerowców więzienie służyło komunistom do represjonowania przeciwników sowietyzacji Polski – głównie żołnierzy Armii Krajowej. W nocy z 4 na 5 VIII 1945 r. byli żołnierze AK pod dowództwem Antoniego Hedy „Szarego” i Stefana Bembińskiego „Harnasia” rozbili bramy więzienia, uwalniając 354 aresztowanych.

Po zwiedzeniu cel udaliśmy się na zasłużony obiad do restauracji „Boho”, gdzie każdy mógł zamówić, co chciał. Pociąg powrotny mieliśmy o 16.20, w Katowicach byliśmy niecałe trzy godziny później.

Patrycja Wyciślok